piątek, 31 października 2014

Wosk zapachowy Ginger Dusk Yankee Candle


Smakowita, orzeźwiająca tarteletka, która – tak jak najlepszy na lato, cukierniczy deser – wykonana została na bazie energetycznych cytrusów i orientalnego, zdecydowanego imbiru. Wosk Ginger Dust to moc odświeżenia i potężna dawka pozytywnych emocji zamknięta w niewielkiej, zgrabnej formie. Wyjątkowa, owocowo-przyprawowa kompozycja zaskakuje intensywnością, tonizuje, oczyszcza atmosferę. Jej nuty zostały dobrane tak, aby całość przywodziła na myśl klimat wieczorów spędzanych w rajskich, tropikalnych okolicznościach przyrody. Dzięki idealnym proporcjom i naturalnym, zamkniętym w jasnym wosku olejkom, Ginger Dust budzi pozytywne skojarzenia, skutecznie tonizuje i pomaga szybko naładować baterie. Polecamy topić tarteletkę zarówno podczas letnich upałów, jak i w trakcie pochmurnych, jesiennych wieczorów, kiedy to imbirowo-cytrusowy zapach pomoże w walce z październikowym bluesem i przywoła najbardziej słoneczne, letnie wspomnienia.

Ginger Dusk to wosk, który znalazł się w jesiennej kolekcji Q3 2014. Aromat jest bardzo intensywny. Już po chwili w całym domu pachnie imbirem oraz cytrusami. Nie spodziewałam się, że może to być połączenie idealne. Do jesiennego wieczoru spędzonego przy książce świetnie sprawdzi się właśnie Ginger Dusk. Zapach jest orzeźwiający, rześki oraz orientalny, który otula swym ciepłem. Wosk pozytywnie mnie zaskoczył i trafił na listę moich ulubionych.


Wosk zapachowy znajdziecie na stronie internetowej Goodies.pl

czwartek, 30 października 2014

Recenzje produktów ze strony iPerfumy.pl

Hej! Dzisiaj przygotowałam dla Was krótkie recenzje trzech produktów. Są to: odżywka do włosów Matrix, błyszczyk do ust Mary Kay oraz tusz do rzęs Maybelline. Wszystkie kosmetyki zamówiłam w sklepie internetowym iperfumy.pl Ostatnio mieliście okazję przeczytać o innych produktach, które kupiłam właśnie na tej stronie. Czas na kolejną porcję ;)



Matrix Total Results Color Care odżywka do włosów farbowanych
Pojemność: 250 ml Cena: 21. 25 zł
Na ten produkt zdecydowałam się, ponieważ miałam już odżywkę wygładzającą tej firmy, którą wspominam bardzo dobrze. Tym razem do koszyka trafiła ta do włosów farbowanych. Do kosmetyków przywiązuję dużą wagę. Dbam o to, aby włosy były w jak najlepszym stanie. Wiem, że w tym przypadku nie należy oszczędzać. Moje włosy lubią te droższe produkty. Są po nich gładkie i lśniące. Ten produkt sprawdził się świetnie. Sprawił, że kolor po farbowaniu utrzymał się o wiele dłużej – nie wypłukuje farby. Włosy są miękkie, dobrze się rozczesują, ale nie tylko. Dzięki temu kosmetykowi są nawilżone i odżywione. Cena jak najbardziej adekwatna do jakości produktu. Nie mogę się doczekać, aż zakupię kolejny kosmetyk właśnie tej marki.


Mary Kay Mary Kay At Play błyszczyk do ust

Pojemność: 9.5 ml Cena: 30. 55 zł
Choć w mojej kosmetyczce znajduje się kilkanaście błyszczyków, to żadnego nie używałam. Są one niezbyt popularnych firm, z tego też powodu nie należą do dobrych jakościowo. W końcu zdecydowałam się na zakup czegoś z tak zwanej „wyższej półki”. Mój wybór padł na produkt od Mary Kay – odcień Berry Me. Jest to kosmetyk, który nadaje wygląd wilgotnych ust. Wybrałam kolor zbliżony do ust. Błyszczyk nadaje się idealnie na co dzień. Delikatnie się lepi, aczkolwiek mi to nie przeszkadza. Szkoda, że nie pachnie, ani nie ma smaku. Jego główną zaletą jest trwałość. Daje radę na około 3 godziny. Sprawia, że usta są nawilżone. Ten zakup był strzałem w dziesiątkę. Po co mieć kilkanaście błyszczyków za parę złotych, które prędzej czy później pójdą w odstawkę? Lepiej kupić jeden, droższy który faktycznie się sprawdza.





Maybelline Volum´ Express The Colossal wodoodporny tusz do rzęs do zwiększenia objętości
Pojemność: 10 ml Cena: 23. 90 zł
Mam długie i dosyć gęste rzęsy. Ale wiadomo jak to jest z kobietami ;) Pragnę mieć jeszcze dłuższe i jeszcze bardziej gęste. Tym razem zdecydowałam się na tusz do rzęs od firmy Maybelline. Jest to mas cara wodoodporna oraz zwiększająca objętość. Tak przynajmniej zapewnia producent. Jak jest naprawdę? Produkt pozytywnie mnie zaskoczył. Tusz ładnie wydłuża oraz pogrubia rzęsy. Nie pozostawia przy tym grudek, nie kruszy się. Co do wodoodporności… podczas deszczu sprawdzi się świetnie. Jeżeli zamierzacie pływać w jeziorze, czy basenie to nie radzę. W tym przypadku sobie nie poradzi. Ja nie wymagam tego od tuszu, dlatego produkt oceniam wysoko.

Dzisiaj znalazły się tutaj same dobre produkty. Macie któryś z powyższych? Co o nich myślicie? Ja na pewno zdecyduję się na kolejną odżywkę od firmy Matrix oraz tusz do rzęs od Maybelline. Co do produktów od Mary Kay to z chęcią zdecyduję się na kolejny kosmetyk do makijażu aczkolwiek niekoniecznie błyszczyk. 
Już niedługo możecie spodziewać się produktów idealnych na prezent. Buziaki!

piątek, 24 października 2014

Recenzje produktów ze strony iPerfumy.pl

Witajcie! Zgodnie z obietnicą pojawiam się z kolejnymi recenzjami. Dzisiaj mam dla Was bazę pod makijaż Dermacol oraz wodę toaletową Adidasa. Produkty zamówiłam w sklepie internetowym iperfumy.pl Nie były to moje pierwsze zakupy. Jak zawsze jestem zadowolona z szybko doręczonej przesyłki. Każdy kosmetyk jest dobrze zapakowany. Nie musimy się martwić, że coś pęknie lub się rozleje podczas podróży do naszego domu. Jeszcze nie miałam takiego problemu i mam nadzieję, że nie będzie. Każde zakupy w tym sklepie były dla mnie samą przyjemnością.


Dermacol Satin wygładzająca baza pod makijaż

Pojemność: 30 ml Cena: 52. 94 zł
Skład: Cyclopentasiloxane, Dimethicone Crosspolymer, Phenoxyethanol, (Mthyl-, Ethyl-, Buthyl-, Propyl-, Isobutyl) paraben, Parfum.

Miałam już podkład kryjący tej firmy. Pierwszy raz spotkałam się z takim dobrym kryciem niedoskonałości. O tym kosmetyku możecie przeczytać TUTAJ. W poszukiwaniu bazy pod makijaż natknęłam się właśnie na tą marki Dermacol. Jest dostępna o trzech różnych pojemnościach: 10 ml, 15 ml oraz 30 ml. Zdecydowałam się na tą największą w szklanej buteleczce z pompką. Baza jest w dotyku dosłownie satynowa. By pokryć całą twarz wystarcza jedynie kropla tego produktu. Dobrze się rozprowadza, pozostawia buzię gładką i wygładzoną. Konsystencja nie jest zbyt rzadka. Jest to, żel przezroczysty z którym nie miałam żadnych problemów. Po nałożeniu podkładu skóra jest w idealnym stanie, jak po retuszu w Photoshopie. Dodatkowym atutem tego produktu jest przedłużenie trwałości makijażu. Baza pod makijaż Dermacol Satin sprawdzi się świetnie na wieczorne wyjście, czy imprezę. Nie stosuję tego produktu codziennie, ponieważ w składzie znajduje się silikon. Po nim lubią mi wyskoczyć małe niespodzianki na twarzy. Jednak stosowanie tego kosmetyku raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Baza Satin Dermacol pozytywnie mnie zaskoczyła.



Adidas Fun Sensation woda toaletowa dla kobiet
Pojemność: 75 ml Cena: 35. 75 zł

Nuty zapachowe:
nuta głowy: malina granita, różowy pieprz, cytryna
nuta serca: róża, fiołek, liczi
nuta bazy: drzewo sandałowe, ambra, piżmo


Tym razem zdecydowałam się między innymi na zakup wody toaletowej z serii „Fun Sensation”. Jest to zapach kwiatowo-owocowy, taki jak lubię. Stworzony dla młodej kobiety która jest towarzyska, aktywna oraz szukająca nowych wrażeń. Aromat należy do świeżych i przyjemnych. Dokładnie takiego czegoś szukałam. Woda toaletowa nadaje się idealnie na letnie dni. Flakon został wykonany z dobrego, mocnego szkła. Można na spokojnie nosić perfumy w torebce. Mogłoby się wydawać, że jest to produkt idealny. Niestety do pierwszej godziny po spryskaniu ciała. Po tym czasie kompletnie nic nie czuć. Zapach ulatnia się błyskawicznie. Jest to jedyna wada, ale kompletnie przekreśla tę wodę toaletową. Nie tego spodziewałam się po produkcie Adidasa. Jako, że nie mogę się zbyt długo cieszyć ładnym zapachem na ciele, to kosmetyk ten stoi na półce i się kurzy. Za te pieniądze można kupić inne wody toaletowe, które będą miały o wiele lepszą trwałość.

Stosowałyście któryś z tych produktów? A może macie w planach zakup? Gorąco polecam wygładzającą bazę pod makijaż. Ja żałuję, że skusiłam się na taką dużą buteleczkę. Te 30 ml wystarczy mi spokojnie na kilka lat. Warto skusić się na mniejszą pojemność. Co do wody toaletowej firmy Adidas – odradzam. Szkoda pieniędzy na produkt o tak słabej trwałości. 

środa, 22 października 2014

Wosk zapachowy Macintosh Spice Yankee Candle


Pachnące, soczyste, idealnie okrągłe i lekko rumiane Macintoshe – pyszne, delikatnie kwaskowate jabłka rosnące w przydomowym sadzie – to zapowiedź końca lata i wskazówka, że czas najwyższy zacząć przygotowywać zimowe przetwory. Te najlepsze, jabłkowe, mocno zawekowane musy posypane są cynamonem – słodkim, orientalnym, korzennym i idealnie komponującym się z jabłkowym miąższem. Macintosh Spice to domowy deser – cudowna, babcina, podana na ciepło szarlotka, która za sprawą magii Yankee Candle zamknięta została w aromaterapeutycznym, naturalnym wosku.

Macintosh Spice
to wosk, który idealnie nadaje się na jesienne, jak i zimowe wieczory. Jest to połączenie jabłek z cynamonem. Całość kojarzy mi się ze szarlotką, którą piecze moja babcia. Naturalny zapach jest słodki, ale stonowany. Uroku dodają mu korzenne przyprawy. Wosk Macintosh Spice przypadnie do gustu osobom, które lubią cynamonowe aromaty.


poniedziałek, 20 października 2014

Recenzje produktów ze strony iPerfumy.pl

Witajcie! Dzisiaj mam dla Was krótkie opinie produktów, które kupiłam w sklepie internetowym iperfumy.pl Jeszcze nie tak dawno pokazywałam co zamówiłam. Dzisiaj mogę powiedzieć coś więcej o działaniu i skuteczności tych kosmetyków. Na początek serum termo aktywne od Eveline Cosmetics, żel oczyszczający Garnier oraz płyn do demakijażu oczu także tej firmy.

 
Garnier PureFruit Energy żel oczyszczający do skóry tłustej

Pojemność: 200 ml Cena: 17. 64 zł
Na ten produkt skusiłam się dlatego, że zawiera wyciąg z granatu i grejpfruta. Uwielbiam owocowe kosmetyki, więc nawet się nie zastanowiłam. Żel oczyszczający wylądował w koszyku. Według opisu produkt oczyszcza skórę, aby widocznie zmniejszyć pory oraz pomóc zredukować niedoskonałości. Żel stosuję raz dziennie. Dobrze oczyszcza oraz pozostawia twarz świeżą. Zapach tego produktu jest obłędny. Zauważyłam, że moja cera jest zdrowsza. Jednak mam mu do zarzucenia to, że strasznie wysusza skórę. Po umyciu twarzy muszę natychmiast użyć kremu nawilżającego. Cóż, żel będę stosować tak długo aż się skończy, ale po raz kolejny go nie kupię. Wolę produkty, które nie wysuszają skóry.


Garnier Essentials odświeżający płyn do demakijażu oczu do cery normalnej i mieszanej
Pojemność: 125 ml Cena: 15. 04 zł
Ten produkt zaskoczył mnie wydajnością. Buteleczka jest niewielka, gdyż ma pojemność 125 ml. Płyn stosuję codziennie, a po miesiącu zużycie jest minimalne. Kosmetyk radzi sobie bez problemu z tuszem do rzęs czy eyelinerem. Zgodnie z zapewnieniami producenta odświeża skórę i nie podrażnia. Często produkty do demakijażu szczypią mnie w oczy. Jakże mi ulżyło, gdy się okazało że ten płyn jest delikatny. Stosując ten kosmetyk nie grozi mi zaczerwienienie oczu. Dodatkowym atutem jest ładny zapach. Płyn znajduje się w poręcznej buteleczce, która zmieści się bez problemu w torbie podróżnej. Natomiast dobre zamknięcie sprawia, że nie musimy się martwić rozlaniem tego produktu.



Eveline Cosmetics Slim Extreme wyszczuplające serum termoaktywne przeciw cellulitowi

Pojemność: 250 ml Cena: 30 zł
Jest to kolejny produkt z serii Slim Extreme, który miałam okazję stosować. Nie jestem do końca pewna czy te kosmetyki bez aktywności fizycznej faktycznie działają. Jako, że ćwiczę i biegam, produkty te są dla mnie miłym dodatkiem. Tym razem kupiłam serum bogate w olejek arganowy , które skutecznie redukuje cellulit. Ma przyjemny, delikatny zapach. Produkt dobrze się wchłania, pozostawia na skórze drobinki złota. Pierwszy raz spotkałam się z takim efektem. Dzięki temu ciało dosłownie się iskrzy. Złote drobinki mi w ogóle nie przeszkadzają. Po kilku minutach od użyciach zaczynamy odczuwać ciepło. Serum niesamowicie rozgrzewa. Smaruję brzuch, uda i pośladki. Przez około pół godziny czuję jak produkt pali. Kosmetyk sprawia, że skóra jest nawilżona, wygładzona i sprężysta. Zauważyłam też, że ciało jest szczuplejsze, jednak to nie tylko za sprawą tego serum.

Mam nadzieję, że Wam pomogłam i teraz wiecie czy któryś produkt jest warty zakupu, czy nie. Z całej trójki najlepszym kosmetykiem było dla mnie wyszczuplające serum. Jestem pewna, że następnym razem kupię kolejny produkt z serii Slim Extreme. A już niedługo na blogu pojawią się kolejne recenzje. Możecie się spodziewać błyszczyku do ust Mary Kay, perełek rozświetlających do twarzy Avon oraz tuszu do rzęs Maybelline. Zapraszam!

Artykuł napisałam dla strony iperfumy.pl

poniedziałek, 13 października 2014

Rick Yancey - "Piąta fala. Bezkresne morze"



„Piąta fala” była dla mnie niesamowitym zaskoczeniem i emocjonującym przeżyciem. Z pierwszą częścią spędziłam chwile pełne napięcia. Każda strona mnie zaskakiwała. Z bólem przewróciłam ostatnią kartkę. Nie mogłam się doczekać kolejnej części. W końcu nadszedł długo oczekiwany przeze mnie moment, czyli premiera drugiego tomu. Czy „Piata fala. Bezkresne morze” zaskakuje? Jak potoczyły się dalsze losy bohaterów?

"Wiedział, jak to się skończy. Od zawsze. Gdy tylko odkopał ją ze śniegu i otoczył opieką, pomagając się pozbierać, zrozumiał, że zapłaci za to życiem. Dziś dobry uczynek to grzech, a ceną miłości jest śmierć. Nie cielesna, ciało było kłamstwem. Prawdziwa śmierć. Śmierć człowieczeństwa. Duszy."

Autorem „Piątej fali” jest Rick Yancey, który napisał już kilkanaście książek. Od 2004 roku nie pracuje, by całkowicie angażować się w pisanie kolejnych powieści. „Piąta fala” to jego pierwsza książka science fiction. Wkrótce w kinach znajdzie się jej ekranizacja, gdyż prawa do niej zostały już kupione przez GK Films i Sony Pictures.

Zanim zaczęłam czytać drugą część, postawiłam jej dosyć wysoko poprzeczkę. Przeważnie jest tak, że każdy kolejny tom jest na coraz niższym poziomie. Jednak liczyłam na to, że Rick mnie nie zawiedzie. Niestety było inaczej. Pierwsza część była oryginalna, akcja toczyła się w dość szybkim tempie. Autor nie pozwalał czytelnikowi się zatrzymać. Czytałam tę powieść od pierwszej do ostatniej strony z przyspieszonym biciem serca. „Piąta fala. Bezkresne morze” to książka w której znajduje się kilka dobrych, emocjonujących scen. Jednak podczas czytania miałam wrażenie, że Rick napisał tę powieść na siłę. Brakuje tutaj uniesień i wzruszeń.

"- Cokolwiek się z tobą działo, wszyscy przez to przeszliśmy- odpowiedział spokojnie.
Zabolało. Nie tylko dlatego, że była to prawda, ale też z tego powodu, że już to kiedyś usłyszałam. Nie jesteś jedyną osobą, która wszystko straciła. Powiedział to człowiek, który poniósł niewyobrażalną ofiarę, i to poniósł ją dla mnie, kretynki, której trzeba było przypominać, że nie tylko ona jest ofiarą. Życie zawsze było naznaczone ironią, czasami jednak osiągała ona niebotyczne rozmiary."

Bohaterowie przeszli w pierwszej części przez piekło. Trudna sytuacja wymusiła na nich zmianę charakteru. Aby przeżyć, muszą zabijać. Po makabrycznych przeżyciach w obozie bohaterowie ukrywają się w hotelu. Właśnie wtedy rozpoczyna się akcja tego tomu. Ringer postanawia opuścić kryjówkę w poszukiwaniu lepszego schronu. W tym momencie losy bohaterów poznajemy z punktu widzenia każdego z nich.

„Piata fala. Bezkresne morze” to nie jest już tak mroczna powieść. Nie oznacza to jednak, że nie polecam tej książki. Osoby, które pokochały pierwszą część, muszą przeczytać kontynuację. Autor pozostawił mnie z wieloma pytaniami. Chwyt dobry i skuteczny J Teraz będę czekać z niecierpliwością na trzeci tom.

 Ocena: 4/5
Autor: Rick Yankcey
Tytuł: „Piąta fala. bezkresne morze”
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 512
Rok wydania: 2014