Witajcie Kochani! Znowu opuściłam bloga na dłuższy czas. Jeszcze tak źle nie było. Jednak ostatnio żyję w ciągłym pędzie.
We wakacje pracowałam jako kasjer-sprzedawca w Biedronce w Koszalinie. Poznałam tam naprawdę fajnych ludzi. Tęsknie za nimi wszystkimi. Pracownicy na Kwiatkowskiego są mili, sympatyczni... Mogłabym wymieniać bez końca. Praca tam była dla mnie przyjemnością. Zebrałam nowe doświadczenie i wkroczyłam do Tesco na Opieńskiego w Poznaniu. Jest to moja kolejna praca, tym razem jako kasjer. W tamtym semestrze pracowałam w Cinema City Plaza. Od tamtego czasu pokochałam kontakt z ludźmi. Wiadomo, że klienci są różni. Jednak uwielbiam taką pracę w której mogę mieć bezpośredni kontakt z innym człowiekiem. Na pracę w Tesco nie narzekam. Dzięki temu mam zapełniony weekend i dodatkową pensję.
Co jeszcze się ostatnio wydarzyło? Otóż dostałam stypendium Rektora. Jestem mega z siebie dumna. Cały czas jestem zaskoczona tym faktem, że się udało. W pierwszym semestrze bardzo się starałam, uczyłam się itp. W drugim było trochę gorzej. Raczej w głowie miałam coś innego niż naukę. Jednak liczy się wynik. Udało się i dało mi to kopa niesamowitego. Walczę o to, żeby powtórzyć sukces w przyszłym roku :D
Kolejnym ważnym faktem jest to, że mam beznadziejną współlokatorkę. Dlaczego o tym wspominam? Otóż przez nią nie mogę pisać kolejnych opinii o woskach. Stwierdziła, że jej śmierdzą i niestety nie mogę palić ich w pokoju. Mam też inne powody, żeby jej nienawidzić ale nie będę się o nich rozpisywać bo jest tego zbyt wiele.
Nie mam czasu dla bloga, ponieważ szaleję ze znajomymi. Jednak związek na studiach to coś co może być najgorsze. Człowiek wolny może wyjść gdzie, kiedy i z kim chce. Właśnie tego potrzebowałam. Status singla niesamowicie mi pasuje i w 100% to wykorzystuje :D
Cóż jestem zalatana. Od poniedziałku do czwartku na uczelni, od czwartku do niedzieli w pracy. W taki oto sposób zleciały mi dwa miesiące w Poznaniu. Ten okres czasu zleciał mi niesamowicie szybko.
A co u Was? Co robicie, żeby znaleźć czas na wszystko?
Zazdroszczę Ci :) Ja już chyba wyrosłam z imprezowania i szaleństw na studiach :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Mi nigdy nie udało się uzyskać żadnego stypendium:P No ale doskonale znam temat beznadziejnych współlokatorek (gaszenie światła o 22, zastawianie włosów w całej łazience i wieczny smród przypalonych krokietów w kuchni). Więc w pełni się solidaryzuję i współczuję:P
OdpowiedzUsuńE tam, nie trzeba być singlem, żeby móc się wyszaleć na studiach. Ewentualnie mój przyszły mąż był nad wyraz tolerancyjny. :P
OdpowiedzUsuńA sama na studiach chyba nie miałabym kiedy prowadzić bloga, bo to właśnie taki okres, kiedy warto się wyszaleć zanim człowiek utknie pracując na etacie. :P
U mnie ostatnio też bardzo dużo nauki :)
OdpowiedzUsuńGratuluję stypendium!
OdpowiedzUsuńA na temat mojej współlokatorki również mogłabym się długo rozwodzić, więc... :p
Pozdrawiam :)